Any questions? Call us!+48 22 699 08 04

Simair - Flight Simulation Center

Contact

Location
ul. Taśmowa 8 / lok. U3 02-677 Warszawa
Phone
+48 22 699 08 04

Madera w formie

6c494462146b81d3db57c2c0710c9ec4

Lotnisko na portugalskiej Maderze słynie z tego, że prawie non stop wieją tam porywiste wiatry. Wysoki, pionowy próg pasa i przepaść 70metrów w dół. Nie inaczej oczywiście musiało się przytrafić na moim rejsie z Warszawy.

Popołudniowa odprawa przed odlotem, czytamy z kapitanem TAF (lotniskową prognozę pogody) dla Madery – będzie wiać. Myślimy, no to norma przecież. Wszak TAF mówi tylko o wietrze ze zmienną siłą maksymalnie w porywach 25kt (prawie 50km/h). To i tak sporo ale jak na Maderę to ujdzie w tłoku. Pełni nadziei ruszamy z deszczowej Warszawy.

Lotniska takie jak Madera, Innsbruck i inne tego typu, wymagają specjalnych uprawnień od pilotów, by móc na nich lądować z uwagi na spore ryzyko i stopień skomplikowania. Oczywiście każdy z nas ma takie uprawnienia, nie mniej kapitan zdecydował, że to on dzisiaj siada na Maderze, ja startuję z niej i siadam w WAW- OKEJ. Zbliżamy się do Madery. Przed nami jakieś 100mil morskich drugi samolot naszej firmy z Katowic. Oni zaczęli zniżanie, ja przełączam na COM2 (drugie, symilarne radio lotnicze) częstotliwość ATIS-u lotniska na Maderze (ATIS to taki głosowy serwis informacyjny o tym, co dzieje się aktualnie na lotnisku, tj. na którym pasie ląduje się, startuje, jaka siła wiatru i inne uwagi). Po ułamku sekundy mam minę tego kota co to na pustyni ten… – wiatr na Maderze w porywach do 38kt (ponad 70km/h). Słyszymy na kontroli zbliżania (pieszczotliwie nazywamy ich zderzanie), że nasz drugi samolot z Katowic dostaje orbitkę jedną, potem drugą… (orbitka to normalne kółko nad jakimś wyznaczonym punktem i później od razu kontynuacja trasy).

Za chwilę słyszymy, że Katowice dostają holding… (holding to już oczekiwanie w powietrzu – takie latanie po elipsie zgodnie z mapami danego obszaru, dopóki kontroler nie nakaże inaczej). My nie dostajemy dalszego zniżania. Cały czas FL250 i nie da rady niżej. Chwilę później zbliżanie każe wznieść się Katowicom z 3000ft (stóp) na FL50 (inaczej 5000ft). No zajebiście… Minęło jakieś 7 min, zbliżanie przekazuje komunikat do wszystkich, że z powodu wiatru lotnisko zamknięte. Miał być jeden odlot z Madery, ale goście zajęli pas, postali i zrezygnowali. Końca nie widać. Już jest wiadome, że w dupie z tym, że udało się w powietrzu być 20min wcześniej, skoro krążymy już 40, więc suma summarum i tak będziemy opóźnieni. Planowe lądowanie w Warszawie 00:55 – no, pomyślcie jak zajebiście jest wtedy, jeszcze deszczu proszę więcej.

Krążymy. Za chwilę na radiu słychać, że do naszej wesołej firmowej gromadki kręcącej się w okolicach wyspy Porto Santo, dołącza kolejny klient – TAP Air Portugal z Lizbony. Oni tak samo na FL270 koniec zniżania. Nie minęło 4-5minut, na radiu zgłasza się… kolejny TAP Portugal chyba też z Lizbony. Oni również do nas dołączają i tak się kręcimy we czwórkę nad wyspą obok Madery. Mijają 2 minuty – ten drugi TAP dostaje zniżanie kilka poziomów niżej w holdingu… Kapitan zbyt pocieszony faktem faworyzacji swoich nie był. Jest nas już 5 maszyn w holdzie (jakiś mały business jet dołączył w międzyczasie). To już 60 minut jak krążymy, zaraz trzeba będzie się zastanawiać nad odejściem na lotnisko zapasowe, jeśli wiatr nie osłabnie… zastanawiamy się, czy któryś z krążących nie spróbuje chociaż podejścia. Po około 70minutach na zbliżaniu zgłasza się Travel Service. Impreza w powietrzu trwa w najlepsze. Nie wiadomo w sumie czy śmiać się czy płakać. Katowice zdecydowały się wyjść z holda i lądować w Porto Santo (ta wyspa nad którą krążymy, na niej również jest międzynarodowe lotnisko ale mniejsze od Madery). No to lipa myślę, nas to samo zaraz czeka. Taka niewielka odległość między wyspami a tak kolosalna różnica w wietrze (tam tylko 17kt – ok 30km/h).

Nam zostało maks 15minut na zastanowienie się, inaczej decydujemy się na odejście też na Porto Santo. Takie coś nazywa się „divert”. W głowie perspektywa powrotu do domu Bóg wie kiedy, koniecznego przelotu z Porto Santo na Madere, żeby wysadzić docelowo pasażerów i zabrać z powrotem do Warszawy. Kapitan stwierdza, że spróbować możemy – jemu najwyraźniej też się nie widziało wracanie nad ranem… Dostajemy od zbliżania w dół FL100. W międzyczasie Czesi z Travel Service będą próbować przed nami. Nie mylcie tylko próby podejścia z próbą nie zabicia kogoś. Próba podejścia do lądowania polega na na tym, żeby ustabilizować się pionowo i poziomo w osi pasa i dokończyć wtedy. Jeśli np z powodu silnego wiatru, silnego deszczu czy innych, nam nie idzie – to podejście przerywamy. Zbliżanie wyrzuciło nas z holda i posłało na radial gdzieś daleko wzdłuż północnego brzegu Madery, żebyśmy na spokojnie zeszli na dół. Oczywiście w międzyczasie TAP Portugal dostał niżej od nas. Najlepsi czesi – do imprezy dołączyli ostatni a podchodzą pierwsi. Słyszymy na radiu, że czesi mają pas w zasięgu wzroku i kręcą ostatnią prostą, więc zbliżanie nakazuje im kontakt z wieżą. Jarek próbuje z daleka wypatrzeć, czy będzie widać czy przyziemią, czy nie, bezskutecznie – Madera jest mega górzysta a my już dawno na zachód od lotniska polecieliśmy, które to znajduje się po wschodniej stronie wyspy. Niestety, za chwilę słychać na radiu znowu Czechów – go around, czyli odeszli na następny krąg. Eh. Próbują jeszcze raz. Tymczasem my dostajemy w dół FL90 (9000 ft).

Portugalskie towarzystwo tylko dostało w dół, ale siedzą w holdzie. W całej tej opowieści tylko nie wspomniałem, że cały czas regularnie nas podrzuca – trochę jak na karuzeli. Dobra, dostajemy zgodę na podejście do pasa 05, całe szczęście, że tylko kilka chmur i wszystko widać. Widzimy travela przed nami, base (3 zakręt) i zaraz kręcą prostą. A ten cholerny wiatr nie słabnie. My już w dół do 1700ft – super. TAPy dostały też obaj w dół, informacja o wietrze – spadł do 29kt. Ładne mi spadł. Nie siła jest najgorsza ale podmuchy, ponieważ są nieprzewidywalne i zmienność kierunku. Czesi hehe, zakręt im nie wyszedł i próbują jeszcze raz, w związku z tym – dla nas anulowana zgoda na podejście i wektor w prawo… faktycznie, turbo impreza. Do imprezy dołącza 3 TAP Portugal chyba z Lizbony, zabawa trwa w najlepsze tylko nikomu do śmiechu już nie jest. My pozycja z wiatrem (tzn. że lecimy równo z pasem tylko obok niego i wiatr w dupę – ląduję się pod wiatr zawsze), zaczynamy base 3 zakręt, kapitan autopilot off – mega koncentracja, pas w zasięgu wzroku, dostajemy contact tower do Madery. Przełączam częstotliwość, zgłaszam nas na base – mamy zgodę na lądowanie. Im niżej tym bardziej pomiata nami wiatr, to nieludzkie wręcz. Silniki wyją, wyobraźcie sobie jak to jest – macie w domu odkurzacz z regulowaną mocą przez pokrętło na nim, włączacie go i ciągle zmieniacie zakres – maks do min, min do maks. Silniki walczą i my walczymy. Nie bez powodu te uprawnienia na trudne lotniska. Przypominam o stromym progu pasa. Coraz bliżej – jeb podmuch na lewe skrzydło – kapitan kontra w prawo i dziób w dół delikatnie – automatyczne odliczanie radio altitude – ciach – wiatr docisnął nas do pasa, to nie było przyjemne lądowanie, ale siedzimy, teraz odwracacze ciągu, żeby wyhamować, udało się. O losie…

Na ziemi, pełna ulga i dopiero dociera jaki kawał roboty odwalony z takim lądowaniem. Mega wzmocnienie psychiki i umiejętności. Ci co raz się ustawili do startu i nie zdecydowali wystartować to francuskie linie TransAvia, wystartowali – za drugim razem się udało , ale podmuch zaraz po oderwaniu to nic przyjemnego. Jak się chwilę później okazało, czekali na start 3 godziny. Przychodzi do kokpitu jedynka (Szefowa pokładu) – dostaliście gromkie brawa od całego pokładu, chyba każdy klaskał… Nieskromnie – chyba się należało 🙂 dobranoc…

  • – Materiał powstał w 2016 roku