Dzisiejszy lot z Bristolu do Modlina. IMiGW zapowiadał od rana na przeważającym obszarze kraju mgły. Czegoż można się było spodziewać innego po Modlinie…
Na odprawie jeszcze przed wylotem, pobraliśmy standardowo także TAF (lotnicza prognoza pogody dla lotniska). Prognoza wskazuje, że w przedziale godzinowym w którym będziemy rozkładowo lądować widzialność pozioma spadnie do 400 metrów. Minima zezwalające na podejście do lądowania mojej firmy na lotnisku tej kategorii i jego wyposażeniu to trochę mniej metrów. Niby jest zapas, ale Modlin już nie takie figle płatał…
Wylot do Bristolu bardzo o czasie. Lądowanie tam w porządku (za wyjątkiem +4*C na zewnątrz). Wylatujemy z powrotem również o czasie, wg. FMC (Komputer pokładowy maszyny) planowany przylot będzie 20 minut przed czasem – miodzio! Nad przestrzenią powietrzną Polski (około 40min do przylotu) pobieram METAR (aktualna depesza pogodowa z lotniska) z Modlina.
No i dupa, widzialność 200 metrów, a do pasa 08 na którym będziemy lądować 125 metrów… Z ciekawości pobrałem METAR dla Okęcia, oddalonego o 50km – widzialność 9 kilometrów. Na tym kurniku (inaczej Modlin) zawsze „nie widać”. Przede wszystkim ze względu na to, że lotnisko położone jest w pobliżu terenów bagiennych a więc zwiększa to prawdopodobieństwo występowania mgieł. 10 minut później słyszymy informację, że dwa rejsy na Modlin przed nami odeszły na diverta do Wrocławia, bo nic nie widać.
Pierwsza myśl w głowie: ale zajebiście, że dzisiaj zabrałem się z Kapitanem jego autem – przynajmniej nie będę musiał jechać po swoje później do Kurnika .
Przechodzimy na łączność z Warszawa Zbliżanie (Warszawa Zderzanie żartobliwie w żargonie branżowym). Od razu „chlast”: widzialność w TDZ (TouchDownZone – strefa przyziemienia) 100 metrów. Kapitan i ja zdecydowani: nie poddamy się tak łatwo, wejdziemy w holding (oczekiwanie nad danym punktem w powietrzu, kręcenie kółek) i zniżamy. Kontrola zatem zadysponowała nas w holding. Słychać w eterze, że na Okęciu też sajgon, bo widzialność zdążyła już spaść do 1km. Za kolejne 7 minut dostajemy świetną informację: markery na Modlinie pokazują 500 metrów – można podchodzić! Dostajemy dalsze zniżanie i holding cancelled. Dosłownie 20 sekund później, „chlast” znowu: markery pokazują 125 metrów po całej osi pasa… Kapitan sprytnie wymyślił – zniżamy do 4000 stóp (z 3000 tyś rozpoczyna się faktyczne, finałowe podejście do pasa) i poczekamy nad punktem GODIL (to taki punkt w pobliżu pasa 08 Kurnika), bo w razie „w” w każdej chwili będziemy mogli podejść. Kontrola zadysponowała nas jak chcieliśmy. Zlatuje się drugi Brajan z Rzymu, dołącza do imprezy w holdingu, ale 2000 stóp nad nami. Widzimy go bo nasze ścieżki holdingu przecinają się (ale spokojnie, taka separacja jest wystarczająca do tego by bezpiecznie krążyć).
Zrobiliśmy już trzy kółka w oczekiwaniu, nadzieja trochę pryska. Wtem – przychodzi depesza – widać na 300 metrów – Kapitan prosi, żeby wołać ATC żeby nas wyrzucili. Kontrola znów – holding cancelled i zaczynamy podejście.
Chłopaki z drugiego Brajana jak usłyszeli, że my próbujemy podejść, zrobili coś w stylu „Ja też chcę, ja też!”. No, to zobaczymy. Jesteśmy ustabilizowani w osi pasa, w osi pionowej na ILS (system precyzyjnego podejścia do lądowania).
Nadal nic nie widać. Maszyna informuje głośno „approaching minimums” co oznacza, że zbliżamy się do wysokości decyzyjnej przy której musimy widzieć jakiekolwiek elementy infrasturktury pasa (światła, sam pas, itp). Nic.
Gorąco się robi, pełna gotowość i ręce na manetkach ciągu gotowe żeby je natychmiast popchnąć do przodu i uciekać na następny krąg. DOSŁOWNIE: w momencie w którym samolot krzyknął „minimums” czyli wysokość decyzyjna – zobaczyłem mrygającą mgłę i pojawiające się niewiele poniżej nas żarówki systemu świetlnego naprowadzania (nie wdaję się w szczegóły żeby nie zanudzić ) i krzyknąłem „continue” co oznacza, ze nie przerywamy podejścia.
Kilkadziesiąt sekund później przyziemiamy szczęśliwi, że nie trzeba było odchodzić. Chłopaki z Brajana za nami też przyziemili. Jak dokołowaliśmy do stanowiska, widzialność na Modlinie spadła momentami do 75 metrów… Pozdrawiam jeszcze 3 przyloty dzisiaj…
Siedzę z Kapitanem w aucie pisząc tego posta. Uciekaliśmy przez lotnisko z całą załogą – wściekłe rodziny pasażerów z Brukseli i Barcelony, których samoloty nie wylądowały – chciały na nas chyba wyładować złość za to, że my usiedliśmy a oni nie… No i tak minął kolejny lot